By

Steve Jobs w obrazkach

Steve Jobs to mityczny bohater współczesności. Jego życiorys, filozofia życiowa, historia kariery i produktów, które wprowadził na rynek, to z kolei niemalże cała mitologia, jeśli nie religia. Nic dziwnego, że niedługo po śmierci tego arcywspółczesnego wizjonera wysypały się jak grzyby po deszczu jego biografie, zapisy wspomnień, publikacje z wywiadami czy nawet poradniki uczące czytelnika, jak być nowym Jobsem.

Można by z tych publikacji stworzyć osobny regał, tak jak osobne półki stawia się poszczególnym gatunkom literatury. Gdzieś w gąszczu tych wielu słów, często opasłych tomów i wielkich ksiąg o komputerowym rewolucjoniście znalazła się również ta książeczka – skromna, ascetycznie wydana, objętością nie sięgającą nawet stu stron. Ale co najważniejsze – warta uwagi. „Zen Steve’a Jobsa” to nic innego jak komiks. Udany.

Niewątpliwie karkołomnym zadaniem byłaby próba ujęcia całego życia Jobsa w jednym komiksowym albumie. Być może zadanie to powiodłoby się, gdyby zrobić ze Steve’a superbohatera, a jego „przygody” rozłożyć na wiele tasiemcowych zeszytów. Twórcy „Zenu”, Caleb Melby z „Forbesa” oraz agencja JESS3 wyznaczyli sobie jednak inne zadanie. Postanowili krótko, zwięźle i jak najbardziej esencjonalnie ująć w komiksie jedną gałąź, a raczej gałązkę z życia twórcy Apple’a. Rzecz dotyczy jego szczególnej więzi z buddyjskim kapłanem Zen – Kobunem Chino Otogawą. Melby tłumaczy swój pomysł na komiks nie tylko własną fascynacją Jobsem i jego inspirującą przyjaźnią z buddystą, ale ogromnymi podobieństwami między dwójką z pozoru różnych ludzi. Jak sam pisze w posłowiu: „Kobun był dla buddyzmu tym, kim Steve był dla przemysłu komputerowego – buntownikiem i indywidualistą”.

Udało mu się tu zgrabnie i jasno zarysować kontury tej specyficznej więzi, gdzie być może nie było pełnej zgody i harmonii, ale wzajemny wpływ uczynił wiele dobrego. Historia ta fajnie pokazuje jak wszystko to, co poznajemy, czego się uczymy i dowiadujemy się o świecie może przyczynić się do naszych sukcesów w dziedzinach zupełnie z tą wiedzą niezwiązanych. Jobs przecież w rewolucyjny sposób czerpał z nauk buddyzmu inspirację w projektowaniu technologicznych perełek. Jego historia dowodzi, że nic, czego się uczymy, nie idzie w las, niezależnie od poziomu użyteczności tejże wiedzy.

Historia Jobsa i Kobuna jest niewątpliwie interesująca i złożona. Trudno jednak oczekiwać od komiksu, by oddał całą głębię psychologicznej więzi i przedstawił biograficzną opowieść w najmniejszych szczegółach. Melby tworzy zatem „wywar”, bardzo jednak wyrazisty i czytelny, a to ogromny plus tej publikacji. Sprawne i zgrabne dialogi oraz płynnie poprowadzona narracja, mimo że skonstruowana z oderwanych od siebie klocków, tworzą ze sobą spójną całość. Swoje dokładają też „czyste”, skromne kadry, czyniąc komiks jeszcze bardziej symbolicznym i jasnym w przekazie. Czyta się to świetnie, z zaciekawieniem i z pełnym zrozumieniem, nic tu nie zgrzyta, wszystko do siebie pasuje. Historia ta, choć w gruncie rzeczy smutna (nad przyjaźnią Jobsa i Kobuna zawisną w końcu czarne chmury), krótka i uproszczona  – potrafi zainspirować i wywołuje ciepły uśmiech na twarzy czytelnika, niezależnie od jego sympatii do iPodów czy iPhonów. Być może przy komiksie tym uśmiechnąłby się sam Jobs, a ze względu na jego chorobliwy wręcz perfekcjonizm, byłoby to nie lada osiągnięcie.

Caleb Melby, JESS3, Zen Steve’a Jobsa, wyd. Helion (Onepress), Gliwice 2012.

Dorota Jędrzejewska
www.textingstudio.pl

Zobacz kolejne posty

"Muszę przyznać, że jak na tak cienką pozycję (208 stron), zakres przedstawionego materiału jest...

"Książka jest pozbawiona suchych informacji i bezbarwnych opisów. Cała serwowana wiedza poparta...

"Pierwsze słowo, jakie nasuwa mi się na świeżo po przeczytaniu książki, to “case study”. Ta książka...