By

Nie ma co rozpisywać się o tym, że reklama jest dźwignią handlu, bo nasi Klienci i Czytelnicy mają tego pełną świadomość.

Najlepiej jednak wiedzą o tym Amerykanie, a nie istnieje bardziej wyborna okazja, aby na reklamie zyskać najwięcej, od finału zawodowej ligi futbolu amerykańskiego NFL, czyli SuperBowl.

Polski konsument, przyzwyczajony przez lata do kiepskiej jakości rodzimych reklam, traktuje telewizyjne spoty jako złodziei antenowego czasu, z frustracją zmieniając kanał podczas każdej wymuszonej przerwy. Podczas SuperBowl w USA jest inaczej. Całe rodziny zasiadają przed telewizorem, mając na podorędziu rozmaite przekąski oraz skrzynkę schłodzonego piwa. To nie tylko święto sportu, ale także święto reklamy. Specjalnie na ten dzień producenci przygotowują premierowe spoty, prześcigając się w efektownych pomysłach. W tym roku padł rekord: 30-sekundowy spot w przerwie meczu kosztował 3,5 mln dolarów. Analitycy podają, że reklamy te ogląda ponad 100 mln ludzi, nie odchodząc w czasie meczu od telewizora nawet w czasie bloków reklamowych.

A reklamodawcy rokrocznie przygotowują dla nich smakowite menu. W ubiegłą niedzielę, 5 lutego 2012, furorę zrobiła reklama z Clintem Eastwoodem w roli głównej, stylizowana na narodowy manifest. Spot nosi tytuł „It’s Halftime America”, a podczas całego jej trwania wcale nie padają słowa zachwalające reklamowany produkt. Przypomina raczej świetnie zmajstrowany trailer filmu. Eastwood swoim głębokim głosem mówi o motywacji w czasach kryzysu, o tym, że Ameryka może się podnieść i zwyciężyć w drugiej połowie. Przypomina o wysokim bezrobociu i niskim wzroście gospodarczym, rzucając mimochodem, że TEN producent jest dla USA doskonałym przykładem, jak walczyć z kryzysem. A ludzie z Detroit, którzy stracili prawie wszystko, pokazują, jak to należy robić. – Ten kraj można położyć na deski jednym ciosem – ciągnie Clint w akompaniamencie patetycznej muzyki – ale my się podniesiemy natychmiast, a świat usłyszy warknięcie naszych silników. Nasza druga połowa dopiero się zaczyna. Dopiero na końcu reklamowego spotu pojawia się logo koncernu motoryzacyjnego Chrysler i jego najcenniejszych marek.

W 2009 roku Chrysler był bliski bankructwa, ale został uratowany z pieniędzy administracji prezydenta Baracka Obamy, która wyłożyła ok. 12,5 mld dolarów. Rok temu w spocie reklamowym Chryslera podczas SuperBowl wystąpił Eminem, a producenci ogłosili prawie 25% zyski. Ciekawe, o ile wzrosną dochody koncernu po „It’s Halftime America”?

Można się zżymać na patos, na efekciarstwo, na tanie sztuczki. Owszem, ale pokażcie mi polską reklamę, która nie narzucając się, tak kupuje ludzi. Sprawia, że konsumenci z ochotą będą odpalać link do spotu z Clintem jeszcze kilka tygodni po jego premierze. Perfekcyjna marketingowo robota.

Rafał Niemczyk
www.textingstudio.pl

Zobacz kolejne posty

Gawiedź kocha krew na cudzych ciałach już od czasów starożytnych, a dzisiaj kocha ją mocniej niż...

W jednej z kluczowych scen „Wilka z Wall Street” Martina Scorsese Jordan Belfort (w tej roli...

Poszukując kobiety swojego życia, współczesny mężczyzna kieruje się rozmaitymi kategoriami....